piątek, 7 kwietnia 2017

Ja i "Harry Potter", czyli o tym jak się wciągnęłam w magiczny świat




Jak byłam mała kojarzyłam tytuł "Harry Potter" z jakąś dziwną serią dla nastolatków o czarodzieju. Phi, ja oczywiście wolałam "Witch" :) Wszystko się zmieniło pewnego zimowego dnia. Wróciłam ze swoją kuzynką z półkolonii do domu. Strasznie nam się nudziło. I postanowiłyśmy obejrzeć jakiś film. Jednak już widziałyśmy wszystkie bajki dla dzieci. W końcu Sara (moja kochana kuzyneczka) otworzyła szufladę z filmami "dla dorosłych" i wyjęła kastę (pierwsze cztery części mieliśmy nagrane na kasetach). Poszłyśmy do mojej mamy. Ona powiedziała, że możemy to obejrzeć, tylko to jest trochę straszne. Włączyłyśmy film. Od razu mi się spodobał (chociaż faktycznie wystraszyłam się momentu w Zakazanym Lesie :D). Tego samego dnia sięgnęłam po książkę (wtedy jeszcze ich nienawidziłam, ale to już zupełnie inna historia). Jednak przerwałam już na pierwszym rozdziale, seria poszła w zapomnienie na parę miesięcy. Rok później nastały Święta i  czas Bożego Narodzenie. Postawiłam sobie za cel przyłapać Mikołaja. Żeby nie zasnąć, znowu spróbowałam przeczytać pierwszą część. Tym razem się w niej zakochałam. Potem obejrzałam resztę filmów i przeczytałam pozostałe książki. Nie miałam swojego ulubionego domu, nawet nie wiedziałam co to są paringi. Wszystko się zmieniło, kiedy pojechałam na kolonie Queverton. Po powrocie od razu dołączyłam na Facebooku do różnych grup fanów "Harrego Pottera".

Teraz jestem Ślizgonką, zakochaną we Fredmione, a w wakacje jadę na moje kolonie już piąty raz, jednak tym razem zostanę masterką Aretesu (pozdrawiam wtajemniczonych).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz